Szycha
Temeria, rok u1244 rz±dzona tward± rêk± króla Foltesta, by³a bogat± i spokojn± krain±. Ca³a rzecz zdarzy³a siê w³a¶nie tam, o dwa dni drogi od wielkiego miasta Maribor, u podnó¿a gór Mahakamu.
Dopiero cztery dni mija³y od ¶wiêta Valen, a w powietrzu czuæ ju¿ by³o zapowied¼ zimowych mrozów.
B³otnist± droga przez ciemny, stary las pod±¿a³o dwóch wêdrowców. Nie wygl±dali jak kupcy, nie przypominali te¿ ch³opów, wracaj±cych do cha³up po dniu ciê¿kiej pracy. Chyba nie byli to te¿ rozbójnicy, choæ z daleka mo¿na by³o ich z nimi pomyliæ. Jasnow³osa Elfka odziana w gustowny p³aszcz wykonany zapewne przez jej pobratymców mia³a przez plecy przewieszony ³uk. Obok niej maszerowa³ krasnolud. £atwo by³o to stwierdziæ po niskim wzro¶cie i imponuj±cej brodzie ozdobionej tu i ówdzie warkoczykami. Ka¿dy kto by ich zobaczy³ zapewne pomy¶la³ by ze to mieszanka wybuchowa, i zapewne ma racjê, bo nawet po¶ród tego cichego lasu, oboje ¿ywio³owo o czym¶ dyskutowali.
Zbli¿a³ siê wieczór. Ptaki zmêczone ¶piewaniem stopniowo milk³y. Ch³ód wrze¶niowego, pó¼nego popo³udnia wdziera³ siê powoli za ubrania wêdrowców. Tak Ci wêdrowcy to Wy / albo My xD/
Offline
Wêdrowali ju¿ od jakiego¶ czasu w milczeniu.
Mo¿e byli zmêczeni, mo¿e odesz³a im ochota do rozmowy. Las ucich³ ca³kowicie, co jaki¶ czas s³ychaæ by³o jedynie szmer ga³êzi pieszczonych delikatnie przez wiatr.
- Mogliby¶my znale¼æ jakie¶ miejsce na nocleg, oraz by móc rozpaliæ jakie¶ ognisko i co¶ zje¶æ. Nale¿y nam siê w koñcu chocia¿ chwila odpoczynku, wci±¿ tylko wêdrujemy... - zagadnê³a Sonador.
Offline
Szycha
- Zgodzê siê z Tob± ostroucha towarzyszko, jednak jak nas napadn± w nocy by Cie wychêdo¿yæ nie licz na moj± pomoc - burkn±³ Ghim i poprawiaj±c topór zawieszony na plecach .
- Ale nie mam zamiaru siadaæ go³± rzyci± na ziemi i spaæ pod go³ym niebem, mo¿e pierw zbudujmy jaki¶ sza³as- powiedzia³ ju¿ nieco milej potê¿nie zbudowany czarnow³osy krasnolud.
- Ale zanim siê do roboty we¼miemy mo¿e napije siê Waæ Panna zacnego krasnoludzkiego spirytusu? - zapyta³ Wojownik i otworzy³ sporych rozmiarów butlê. Gdy tylko korek znalaz³ siê w kieszeni krasnala, Sonador poczu³a obrzydliwy zapach czystego alkoholu.
- To lepsze ni¿ to co Wy Ostrouchy pijecie, te wasze wina to .. - ostatniego s³owa Elfka nie zrozumia³± bo pochodzi³o z jêzyku Krasnoludów, które swój jêzyk uwa¿a³y za skarb i nie pozwala³y innym ras± go poznaæ.
Offline
- ju¿ Ty siê o mnie nie martw, potrafiê siê obroniæ - rzuci³a podirytowana Sonador i z lubo¶ci± przeci±gnê³a d³oñ po swoim ³uku.
- Dobry pomys³ z tym sza³asem. ale tutaj jednak zdecydujê siê powierzyæ lwi± czê¶æ tego zadania Tobie, skoro¶ taki cwany - elfia Pani z gracj± odrzuci³a grzywê jasno-srebrnych w³osów i z lekkim u¶miechem na twarzy spojrza³a w dal, na zachód s³oñca.
Czuj±c zapach trunku w którym lubowa³ siê krasnolud, Sonador skrzywi³a siê z niesmakiem.
- nie rozumiem jak mo¿esz piæ co¶ tak obrzydliwego - wzdrygnê³a siê - nasze wina. ? wy krasnoludy nie potraficie ich doceniæ, poniewa¿ s± one tylko dla ras wy¿szych sfer - rzuci³a elfka z³o¶liwie.
- zamiast siê upijaæ Mój Zacny Towarzyszu, zaj±³by¶ siê lepiej materia³ami na sza³as - dorzuci³a po chwili, jednocze¶nie rozgl±daj±c siê za materia³ami do ogarniêcia ich noclegu.
Offline
Szycha
Nagle las o¿y³, po obu stronach drogi wêdrowcy dostrzegli ruch. Zza pni i zaro¶li wychynêli mê¿czy¼ni ubrani w ³achmany. Kilku z nich mia³o ³uku, wiêkszo¶æ jednak trzyma³a okute pa³ki. Ostatni zza przydro¿nego wi±zu wyszed³ dziwnie wygl±daj±cy mê¿czyzna. Niewysoki, w br±zowej koszuli i czarnych portkach, nieco wytartych na kolanach. Na g³owie mia³ wysok± czarn± czapê, bardziej ni¿ nakrycie g³owy przypomina³a sztywn± kiecê, odwrócon± do góry nogami.
- Nazywam siê Yanos pan Grycholskich gór, a to moja Weso³a Zgraja. A wy kim jeste¶cie g³o¶ni wêdrowcy? - zadaj±c to pytanie rozejrza³ siê dooko³a jakby siê chcia³ upewniæ czy wszyscy wyszli z krzaków.
- Jestem szlachetnym rabusiem zabieram bogatym a rozdajê biednym -doda³ po chwili Yanos, a zarz po tych s³owach, trzydziestu ch³opa poczê³o siê g³o¶no ¶miaæ.
Offline
- Nie widzê tu bogatych, mo¿esz nam wiêc zostawiæ drobny upominek i pozwoliæ spokojnie spêdziæ noc - Sonador chcia³a sprawiæ wra¿enie pewnej siebie, jednakowo¿ g³os dr¿a³ jej, nie wiedzia³a sama czy ze strachu czy ze zdenerwowania.
- My... Jeste¶my ... w³a¶nie, jeste¶my tylko g³o¶nymi wêdrowcami - zagai³a po chwili niepewnie.
" Ale¿ komicznie wygl±da ten ³achudrak" - pomy¶la³a przygl±daj±c siê dok³adnie Yanosowi. W tym samym momencie u¶miechnê³a siê lekko. Widz±c jednak dziwne odruchy jednego, dwóch potê¿nych mê¿czyzn instynktownie ¶cisnê³a swoj± broñ, szturchaj±c jednocze¶nie krasnoluda, by ten zaradzi³ jako¶ tej sytuacji.
Zbyt dobrze zdawa³a sobie sprawê z tego, i¿ przeciwko trzydziestu ch³opom...
Mog± mieæ spory problem.
Offline
Szycha
Krasnolud nie odzywa³ siê gdy jego towarzyszka produkowa³a siê by zapewniæ im w miarê bezpieczne przej¶cie. Gdy skoñczy³a krasnolud wyst±pi³ krok do przodu z dumnie wypiêta piersi± i pocz±³ mówiæ do przywódcy owej bandy.
- Drogi Panie, jam jest jeno prostu krasnal, ja nie szukam k³opotów - wzi±³ krótki oddech i kontynuowa³.
- Waæ Pan powinien sobie zdawaæ sprawê ze my Krasnale ni z³amanego centa ze sob± w podro¿ nie zabieramy , jednak jestem w stanie oddaæ wszystko bylebym móg³ bezpiecznie przej¶æ - Ghim przejecha³ jêzykiem po zasch³ych wargach, a rêk± pog³aska³ siê po imponuj±cej brodzie.
-Je¶li nawet chcecie to i t± urodziw± Elfkê sobie zabierzcie, pono one dobre s± w te sprawy - bohater zaczê³a siê dono¶nie ¶miaæ po tych s³owach staraj±c siê zamaskowaæ swoje zdenerwowanie.
Offline
" Co ten szalony krasnolud wyprawia.?! " pomy¶la³a Sonador zerkaj±c z przera¿eniem na Ghima.
Cofnê³a siê jednocze¶nie parê kroków w ty³, mocniej zaciskaj±c d³oñ na ³uku.
"chyba przyjdzie broniæ mi siê samej..."
- Szanowny towarzyszu - zwróci³a siê w stronê Ghima - chyba sam nie wiesz co mówisz ... Oboje nie mamy ¿adnych warto¶ciowych rzeczy oraz nie szukamy k³opotów.... Mo¿e zatem pu¶cicie nas od tak..? - zagadnê³a, chocia¿ doskonale wiedzia³a, ¿e mê¿czy¼ni nie nale¿± do tych, których ³atwo sp³awiæ.
Offline
Szycha
Ku zdziwieniu poszukiwaczy przygód Yanos u¶miechn±³ siê do nich szeroko i powiedzia³.
- Spokojnie, My tylko ¿artowali¶my, widzimy ¿e¶cie wyprani z jakiegokolwiek dobytku wiêc nic wam nie grozi z naszej strony - wypowiadaj±c ostatnie s³owa spojrza³ porozumiewawczo na jednego z umiê¶nionych towarzyszy,a ten natychmiast znikn±³ w krzakach.
- Serdecznie zapraszam was do mojej kryjówki, usi±dziemy razem przy ognisku i pos³uchacie o moich bohaterskich czynach - ton jego g³osu raczej nie pozostawia³ w±tpliwo¶ci ze je¿eli odmówicie to wasza wyprawa mo¿e okazaæ siê bardzo krótka.
Offline
- czêsto tak straszycie podró¿nych?! - Sonador wypu¶ci³a z ulg± powietrze z p³uc, przejawiaj±c jednocze¶nie podirytowanie ¿artem ze strony Yanosa i jego bandy.
Po chwili jednak rozpromieni³a siê, i zerkaj±c z usmiechem na Ghima powiedzia³a
- Chêtnie skorzystamy z zaproszenia, sami w³a¶nie zamierzali¶my przygotowaæ sobie jaki¶ prymitywny nocleg wraz z ogniskiem. Prawda, Ghim. ? - Elfka szturchnê³a ³okciem krasnoluda, który wydawa³ siê niezbyt zadowolony z tego pomys³u.
Offline